Najnowsze informacje - nurkowanie, podróże, fotografia podwodna i sporty wodne

Ekspedycja „Scyllias”. Podwodne dziedzictwo południowej Francji – Rubis, Togo i Espingole

1 412

Dźwięk wydawany przez wodę obmywającą kadłub Bartabas, rozbrzmiewa w moich uszach, niczym wspaniała, wodna symfonia. 

 

Za mną, delikatnie w mgle pogrąża się miasto Saint-Tropez.

 

Z lekkim ukuciem żalu, opuszczam swoje stanowisko obserwacyjne, aby spotkać się z moimi przyjaciółmi na rufie.

 

Tekst Jean-Louis Maurette  & Christophe Moriceau,

Foto.: Jean-Louis Maurette & Sebastian Rosiak

Aktykuł dostępny w Magazynie BlueLife 2013 01 do pobrania za darmo

Razem jest nas siedmiu nurków, połączonych na tydzień, pod przewodnictwem Expedition Scyllias.

 

Celem tego niecodziennego spotkania, jest połączenie pasjonatów nurkowania, reprezentujących różne środowiska, by wspólnie odwiedzić podwodne dziedzictwo południowej Francji.

 
Są tu ludzie z całej Europy: z Polski Sebastian Rosiak, z Węgier Gyula Somogyi, z Rosji Grygori Strelbitsky, z Ukrainy Serguei Denissov, zaś z Francji Claudie i Jacques Le Lay, Hugues Priol, i oczywiście ja. 

 

Poruszamy się na wyjątkowej jednostce: Bartabas, pływającą pod francuską banderą. 

 

Jest to 33 metrowy szkuner, z luksusowymi udogodnieniami, najwyższej technologii.

 

 

Ten statek, wraz z załogą 45 osób, został nam udostępniony przez jego właściciela, Jean-Pierre Leyval’a – miłośnika morza i statków – na tydzień, by wesprzeć Expedition Scyllias.. 

 

Do tak wspaniałego statku, konieczne jest równie wspaniałe miejsca do nurkowania. 

 

Wybraliśmy trzy, z najpiękniejszych reliktów francuskich: niepomijalną Rubis, wspaniałego Togo i Espingole, wszystkie na wybrzeżach Cavalaire-sur-mer.

 

Dzisiaj udajemy się na Cap Camarat punkt 43°11’317 N / 06°42’109 W, aby odwiedzić słynną Rubis.

 

Z pewnością tysiące nurków już ją odwiedziło. Starzy weterani znają ją bardzo dobrze, albo tak uważają, młodzi zaś pragną poznać.

 

 
Dopasowujemy sprzęt, ostatnie spojrzenie na świat na powierzchni i radośnie wskakujemy do królestwa Neptuna.

 
Znajdujemy tu pozory płynnego prądu, pomimo tego, że musimy machać energicznie płetwami.

 

Walczymy z prądem, który próbuje nas odciągnąć od liny biegnącej w dół, przez niebieską toń do Rubis.

 

 

Obecność takiego prądu, często silnego, nie jest czymś niespotykanym w tych rejonach i trzeba się liczyć z tą siłą.

 
Można wtedy ominąć Rubis. Nie śmiejcie się, takie rzeczy się zdarzają. Woda jest ciepła, dostatecznie przejrzysta, szybko nurkujemy wzdłuż liny boi, z promieniami słonecznymi znikającymi w nieskończonym błękicie. 

 

 

 

 

 

 

 

Na głębokości 20 metrów woda zmienia kolor, na dziwnie zielonawy, który przypomina bardziej atmosferę Atlantyku, niż Mare Nostrum.

 

Na 30 metrze głębokości zauważamy wrak leżący na czystym i równym dnie morskim. 

 

Moje ostatnie spotkanie z tą łodzią miało miejsce parę lat temu.

 

Cztery lub pięć, lecz cieszę się, iż widzę ją ponownie i to w takim samym stanie jak poprzednio.

 

Hugues przywiązuje linę do lewej burty i zaczynamy nasze zwiedzanie.

 

 

 

 

Płyniemy razem w stronę mostku, który wypełniony jest kręcącymi się po nim stadami małych rybek.

 

 

 

Hugues oświetla go i właz do niego, który pozostał otwarty, dzięki czemu ukazuje wąską drogę do wnętrza Rubis.

Miękko wciskam swoją głowę do wnętrzności Rubis.

Omijam zasadę, która zaleca wejście do wraku stopami naprzód, lecz otwór i pomieszczenie na dole są dostatecznie duże.

 

[sam_pro id=”1_11″ codes=”true”]

 

 

Co ważniejsze wolne od wszelkich pułapek, jak przewody lub orurowanie zwisające zewsząd. 

 


Musiałem zejść na dół szybko, ponieważ Max czekał na zewnątrz, na znak ode mnie przed wejściem przez właz.

 

Wcześniej zadecydowaliśmy, że ja spenetruje wrak pierwszy, aby jak najbardziej wykorzystać oświetlenie, zanim wejdziemy do niego obaj i zmętnimy wodę wewnątrz.

 

 

 
Niesamowicie ciężko jest robić zdjęcia z dwoma nurkami, w tym samym pomieszczeniu, ponieważ najmniejszy ruch, pomimo uwagi, wznosi wiele drobinek.

 

 

Teraz płynę cicho w stronę 400 mm tuby torpedowej, najbardziej widowiskowej części działu i… jej nie znajduję! Arghh!! Gdzie ona jest?

 

Potrzebuję dobrych paru minut, by uzmysłowić sobie, że wszedłem za głęboko do pokoju i że muszę przepłynąć pod wielkimi tubami.

 

Moje tętno spada i powoli wycofuję się w celu sfotografowania celu mojej wyprawy.

 

 Click na lewą, clack na prawą i click-clack na panoramę.

 

 

 

 

Spada widoczność. Starałem się utrzymać równowagę i płynąć ostrożnie i delikatnie, wygląda na to, iż duże bąbelki, które wydostały się z mojego aparatu wystarczyły, aby odczepić brązowo-pomarańczowe drobinki rdzy. 

 

 

Teraz spływają w dół, z sufitu. Eksploracja jest tak samo bezpieczna, jak wcześniej ale nie ma szans na zrobienie dobrego zdjęcia.

 
Wracam tą samą drogą i widzę Maxa czekającego na znak. Macham moim światłem i Max natychmiastowo wskakuje przez właz, aby dołączyć do mnie na tym fascynującym i tajemniczym wraku.

 

Mój towarzysz płynie za podziałką, dzielącą przedział na dwie części, a ja podążam za nim, do na wpół zamkniętych, wodoszczelnych drzwi.

 

 

Zatrzymują one naszą eksploatację. Na wpół zamknięte, czy też na wpółotwarte…

 

 

 

Wszystko zależy od odwiedzającego.

Za tymi małymi, prostokątnymi drzwiami, jest centrum całej łodzi.

Widoczność dalej maleje i w końcu decydujemy się aby dołączyć do Svetlany i Kiryła, którzy podziwiają wrak z zewnątrz.

 
Kiedy docieramy do dziobnicy, zauważam, że znana część łańcucha, która była użyta do holowania okrętu odpadła i leży na dnie morskim.

 

To niesamowite uczucie obejrzeć okręt w jego pierwotnym, przypominającym rekina wyglądzie.

 
Uczucie. które emanuje z Rubis od przodu jej dziobnicy uderza siłą i pięknem.

 

Nic dziwnego, gdyby miał walczyć o „Koronę Królowej Zatopionych Piękności”, ten wrak bez wątpienia wygrałby.

 

 

Miss Var, Miss Morza Śródziemnego, czy Miss Francji. Powoli opuszczamy tą część i płyniemy w stronę wieży dowodzenia, wzdłuż bakburty, gdzie możemy obserwować szyby, w których znajdowały się miny. 

 

 

 

 

Niektóre z nich są zamknięte, inne straciły swe włazy i możemy zerknąć do środka.

 

 

W międzyczasie Jacques, Claudie i Sebastian przepłynęli parę metrów w dół, w stronę rufy, gdzie znaleźli drugi otwarty właz, który pozwolił im na wejście do stalowej bestii. Średnica włazu była mniejsza, niż we włazie na mostku.

 

Później popłynęli w górę wzdłuż obracanej platformy, na tylny pokład, gdzie znajdują się dwie tuby torpedowe typu 550mm. Dziwaczna broń używana przez parę Francuskich łodzi, z przed II Wojny Światowej, która nigdy nie była w pełni satysfakcjonująca.

 

 
Obracają się naokoło rufy, nie tracąc czasu w poszukiwaniu śruby napędowej, została ona usunięta już dawno temu.

 

Kiedy przepływają nad pokładem dwa miłe, lecz nieśmiałe Graniki Wielkie odpływają.
Poruszają się powoli, jakby chciały się bawić z nurkami.

 

W końcu jednak znikają w przednim luku torpedowym. Odrobina obserwacji w luku, z włączonymi światłami sprawia, iż dochodzą oni do wniosku, że ryby całkowicie… zniknęły!

 
Struktura okrętu zapewnia wiele miejsc do chowania się i wielu mieszkańców nie ma problemów z odpowiednim zakwaterowaniem. Docierają teraz do dziobnicy i mogą je w pełni podziwiać.

 

[sam_pro id=”1_17″ codes=”true”]

 

 
Uczucie, które emanuje z Rubis widziane z dziobnicy zapiera dech i daje pojęcie, o jej potędze i pięknu.

 

Teraz muszą opuścić swój niesamowity punkt widokowy i wrócić mostek, by z niego udać się w głąb szybów minowych.

 
Dołączamy do nich, tuż nad tymi właśnie szybami. Gdy pochylam się nad jednym z nich, widzę ładnego węgorza, który wycofuje się do swojej kryjówki. Wykorzystujemy okazję, aby podziwiać płynność i dostojeństwo z jakim się porusza.

 

Rys.: Olivier Brichet

 

 

Tu musimy się zatrzymać i powoli wrócić na powierzchnię, wzdłuż liny boi. Gdy wszyscy wchodzą na pokład, możemy rozpocząć naszą odprawę.

Rozsiadamy się komfortowo w wielkim salonie Bartabasa i podziwiamy filmy, nakręcone pod wodą przez Jacques i Serguei.

 

 

Kolejny dzień na Bartabasie

 

Niebo jest raczej zachmurzone, a w powietrzu unosi się lekki przymrozek, morze jest jednak bardzo przyjemne. Na ponowne zejście na dół potrzebowaliśmy tyle samo czasu co wczoraj.
Zaczynamy nasze drugie nurkowanie na Rubis. Scenariusz jest trochę inny, ponieważ Kirył i ja odwiedzimy tylną część łodzi. Od razu udajemy się na mostek, gdzie jest otwarty właz, przez który wejdziemy do wnętrza łodzi, jak zwykła to robić jego załoga. 

 

 

[sam_pro id=”1_8″ codes=”true”]

 

 

W czasie, gdy Max i Svetlana orbitują dookoła mostku, wślizgujemy się w wąską, tubową drogę, przez drugi właz. Wchodzę bardzo ostrożnie, aby nie zepsuć widoczności i czekam na Kiryła, który chce prowadzić tą penetrację. 

 
Potem płynę w stronę maszynowni, gdzie zatrzymałem się przed dwoma wielkimi dieslami stworzonymi w Le Havre przez Normand, z licencją Vickers-Armstrong.

 

Dwa cuda mechaniki z charakterystycznymi, dużymi zaworami, otoczone były lekką duchową aureolą.

 

Zardzewiałe, po tak długim czasie spędzonym pod wodą, te maszyny, były w całkiem dobrym stanie.

 

 

Zauważyłem parę wskaźników i termostatów znajdujących się dalej na swoim miejscu.

 

 

Dalej znajduje się przedział elektroniczny, przedział sypialny dla niższych stopniem, na szczęście pusty. 

 

Tylko parę kongerów tu przychodzi tu spać. Zostawiam to miejsce Kiryłowi, a sam płynę z powrotem, aby sprawdzić pomieszczenie centralne.

 

Odkrywam toalety i ich kawałek oryginalnego współczesno-żeglarskiego wystroju, który zapisuje w swoim „pudełku zdjęć”.

 

Zauważam także coś, co wygląda jak pomieszczenie radiokontrolera z małym stoliczkiem.

 

 

 
Nie opłaca się szukać peryskopu, ponieważ został on usunięty przez Marine Nationale, zanim całkowicie zatopiono okręt. Kirył dołącza do mnie,lecz teraz nic nie widzimy, ponieważ płyniemy w czerwonawej wodzie pełnej drobinek rdzy i mułu.

 

Uważając na wielkie szkło w obudowie mojego aparatu, docieram do górnej części mostku, gdzie spotykam ławicę anthias. Czekam na Kiryła, który jeszcze wypływa z wraku. Jesteśmy teraz razem i płyniemy do 440mm luku torpedowego, na tylnym pokładzie.

 

Zawracamy przy rufie. Musimy teraz dotrzeć do liny, i porzucamy z żalem miłą Rubis. Do zobaczenia niedługo, klejnocie! Po, zbyt krótkiej nocy, spędzonej wyciszonej kabinie luksusowej statku, zerkam na pogodę przez iluminator i dochodzę do wniosku, że cały dzień będzie słoneczny. Jak wczoraj.

 

[sam_pro id=”1_16″ codes=”true”]

 

zostaw komentarz