Salwador, mimo iż jest jednym z najmniejszych państw Hispanoameryki, uważany jest za jeden z głównych kierunków turystycznych Ameryki Łacińskiej, szczególnie dla poszukiwaczy najlepszych fal do surfingu.
Kraj ten charakteryzuje się bowiem ciepłym klimatem oraz największą koncentracją miejsc, w których dominuje prawa fala. Idealne i światowej klasy fale roztrzaskują się o brzegi takich plaż jak Punta Roca, Sunzal, Zonte, Las Flores czy Punta Mango. Są one utytułowane tak blisko siebie, iż można korzystać z nich wszystkich w ciągu zaledwie jednego dnia.
Kilka kilometrów od wybrzeża i stolicy znajduje się międzynarodowe lotnisko. Drogi zawsze utrzymywano w dość dobrym stanie, co sprawia, że podróżowanie po kraju jest w miarę wygodne. Niewielki terytorialnie Salwador oferuje wielką gamę atrakcji turystycznych – można wspinać się na wysokie szczyty, odkrywać uroki górskich jezior, wulkanów, kolonialnych miast, a przede wszystkim podróżować od plaży do plaży w poszukiwaniu idealnej fali.
[FMP]
Stolica surfingu
Puerto de La Libertad będący pół wieku temu jednym z głównych portów handlowych kraju, jest także najpopularniejszym kierunkiem turystyki krajowej i międzynarodowej. Największymi atrakcjami tego miejsca są ciepło i serdeczność jego mieszkańców oraz fale na plaży Punta Roca, uważane przez wielu pasjonatów surfingu za najlepsze w całym Salwadorze. Powojenna odbudowa portu przeciągała się w czasie, lecz ostatecznie rząd zobowiązał się przywrócić mu dawną klasę na światowym poziomie. Przebudowę portu ukończono w lutym 2010 roku. Odnowiono cały obszar przeznaczony dla turystów, nazywany przez tubylców turystycznym Maleconem, oraz rybackie molo. Obecnie, przy współpracy z gminą, organizowane są tam festiwale muzyczne oraz zawody surfingowe, zarówno w dzień, jak i w nocy, stąd też pełne oświetlenie całej konstrukcji.
Urokliwe Playa El Tunco
W odległości kilku kilometrów od Puerto de La Libertad znajduje się ubóstwiana przez międzynarodowych turystów wioska Playa El Tunco. Niezliczona ilość małych restauracji i przybrzeżnych hotelików dodaje uroku temu niezwykłemu miejscu, zamieszkiwanemu w głównej mierze przez młodych pasjonatów surfingu, dla których sport ten jest również podstawowym źródłem pracy i utrzymania. Wynajem desek surfingowych, lekcje dla początkujących, niewielkie sklepiki z pamiątkami czy wyprawy na inne plaże – to niektóre z atrakcji przygotowanych dla turystów. Mocno bijącym sercem wioski jest fala Sunzal – klasyczna, stała fala, idealna zarówno dla wytrawnych surferów, jak i początkujących. Ci drudzy znajdą tu wręcz idealne warunki do rozpoczęcia przygody z deską.
Maleńkie Playa El Zonte
Inną wioską położoną w pobliżu Puerto de La Libertad jest Playa El Zonte. Mimo niewielkich rozmiarów jest to miejsce niezwykle urokliwe i magiczne. Jego mieszkańcy to ludzie bardzo młodzi i – podobnie jak w innych wioskach regionu – surfing stanowi podstawową dziedzinę życia całej społeczności. Turyści odnajdą tu hoteliki i restauracje usytuowane nad brzegiem oceanu oraz idealne fale przez cały rok.
Dziewiczy zakątek Este Salvaje
Przemieszczając się na wschód kraju, w odległości kilku godzin drogi od Puerto de La Libertad, dotrzemy do niewielkiego zakątka Salwadoru znanego pod nazwą Este Salvaje (Dziki Wschód). Ze względu na brak rozwoju infrastruktury turystycznej miejsce to oferuje bardzo bliski kontakt z naturą, rozległe plaże z czarnym, wulkanicznym piaskiem oraz idealne fale. Camping na piasku pośród tropikalnej roślinności to niezapomniana przygoda, szczególnie w wiosce, gdzie każdego ranka miejscowi rybacy oferują wycieczki łodziami w poszukiwaniu idealnych fal: Punta Mango, Las Flores, El Toro…
Klimat
Salwador położony jest w bezpośredniej bliskości równika, więc klimat jest niezmienny przez cały rok. Im bliżej strefy przybrzeżnej, tym jest on bardziej tropikalny. W ciągu roku występują tylko dwa sezony – pora sucha i deszczowa.
Pora sucha trwa od końca października do początku maja. Temperatury spadają nieznacznie w grudniu i styczniu (20 stopni C – 27 stopni C), natomiast ich ponowny wzrost notuje się w kwietniu i maju (27 stopni C – 36 stopni C). Epoka upałów jest idealna dla osób, które chcą nauczyć się surfowania, gdyż pokryte czarnym, wulkanicznym piaskiem plaże są dzięki odpływom rozleglejsze, a fale niewielkie, dochodzące zaledwie do średniej wielkości. Nauce ślizgania się na falach sprzyja także krajobraz, na który składają się bezchmurne niebo oraz krystalicznie czysta woda, przybierająca kolory oscylujące między błękitem, turkusem i zielenią.
Pojawiające się na niebie chmury w porze deszczowej przyciemniają turkus wody, a fale znacznie zwiększają swoje rozmiary i gwałtownie uderzają o kamieniste plaże Puerto de La Libertad. Ich wysokość może dochodzić nawet do pięciu metrów. Charakterystyczną cechą klimatu strefy przybrzeżnej są gorące, upalne dni i burzowe noce. Największe nasilenie opadów występuje we wrześniu oraz na początku października. Wówczas burze mogą trwać nieprzerwanie nawet trzy lub cztery dni. Najlepsze fale do surfowania przybywają do wybrzeży Salwadoru w maju, czerwcu i lipcu. Są one średnich rozmiarów, a deszcze znacznie ustępują.
Sezon turystyczny
W Salwadorze trwa przez cały rok, z wyjątkiem września, gdy deszcze znacznie utrudniają komunikację w kraju. Można jednak wyróżnić poszczególne epoki w zależności od profilu turystów, przybywających z Ameryki Północnej, Europy, Australii czy też turystów lokalnych ze stolicy kraju.
Po dwudziestu latach…
W pamięci pozostały wspomnienia z czasów, gdy jako dzieci zwykliśmy uciekać od naszej salwadorskiej rzeczywistości. Kierowaliśmy się kilka kilometrów na południe, by odkrywać zakamarki pustych i dziewiczych wówczas plaż, skąpanych w idealnie i rytmicznie uderzających falach, które od zawsze były nieodłącznym elementem krajobrazu wybrzeży Pacyfiku. Często obserwowaliśmy uzbrojonych żołnierzy, maszerujących po opustoszałych drogach i spoglądających na nas pozbawionymi nadziei oczami. My jednak byliśmy wtedy tylko dziećmi…
W latach osiemdziesiątych ten najmniejszy kraj Ameryki Środkowej podzieliły sprzeczne opinie na temat tego, czym była zimna wojna – etap w historii zapomniany przez miliony ludzi na całym świecie. Jednakże pokolenia, nazywane dziećmi owej wojny, nadal żyją mylnymi i wątpliwymi wspomnieniami tamtych czasów, nie mogąc dotrzeć do prawdy i prawdopodobnie nigdy nie odkryją istoty rozmaitych zestawień takich pojęć jak: blok socjalistyczny, komunizm czy kapitalizm.
Wojna domowa w Salwadorze była jedną z najkrwawszych w historii całego południowoamerykańskiego kontynentu. Doprowadziła do izolacji tego nielicznego narodu od reszty świata, opinii publicznej i międzynarodowej turystyki, pogrążając go tym samym w nędzy i skazując miliony rodzin na przekleństwo losu. Z kolei innym dała możliwości unoszenia się na fali w towarzystwie przyjaciół, obserwowania rozwoju nowych wiosek oraz wielkich społeczności, dla których jedyną nadzieją było codzienne oczekiwanie na nowe fale. Udało nam się stworzyć pewien rodzaj duchowej wspólnoty z oceanem, która dawała nam poczucie bezpieczeństwa – wiedzieliśmy, że bez względu na to, jak złe nadejdą czasy, morze zawsze będzie naszym wiernym towarzyszem, a rozbijające się o brzeg idealne fale nigdy nas nie zawiodą.
Uwielbialiśmy słuchać opowieści naszych dziadków i rodziców o dawnych czasach oraz ich prognoz na przyszłość. Często wspominali oni o popularnym cyplu dla surferów, zwanym Punta Roca, do którego masowo przybywali Amerykanie, nazywani w hiszpańskojęzycznym świecie gringos. Jeździli oni malowanymi w tęczowe wzory busami marki volkswagen, palili zioło, nosili długie włosy i wyraziste wąsy, a pod pachą – gitarę i deski surfingowe, we wszystkich możliwych kolorach i rozmiarach. Tak właśnie wyobrażaliśmy sobie kalifornijskie filmy z lat sześćdziesiątych. Wszyscy wierzyliśmy, że te czasy kiedyś powrócą…
Ubóstwo i przemoc społeczna w miastach jest niezwykle smutnym obrazem rzeczywistości, charakterystycznym dla wielu zacofanych krajów Ameryki Łacińskiej. Małe bańki społeczeństw rozwijających się na bazie ducha oceanu są wyrazem nadziei na przyszłość oraz światełkiem w ciemnym tunelu zacofania. Międzynarodowa marginalizacja kraju, będąca jedną z konsekwencji wojny, doprowadziła do ujednolicenia etnicznego kraju, czystości rasowej i kulturowej. Wspomniana marginalizacja zatrzymała napływ obcych kapitałów do Salwadoru oraz rozwój międzynarodowej turystyki. Odizolowani od reszty świata Salwadorczycy nadali swojej egzystencji swoisty rytm, dodający uroku i magii temu niewielkiemu państwu Ameryki Centralnej.
Istnieje wiele historii wartych opowiedzenia i osób godnych poznania, niezliczona ilość 1 magicznych i nie skażonych cywilizacją miejsc. Salwador, mimo iż tak niewielki, ma naprawdę wiele do zaoferowania.
Czasy jednak się zmieniają i po dwudziestu latach uległa zmianie również i koncepcja surferskich społeczności. Duchowy związek między człowiekiem i morzem stał się jeszcze silniejszy, a w końcu i turyści zaczęli ponownie odkrywać uroki salwadorskiej ziemi.
[/FMP]Tekst i fot.: Juan Carlos
Artykuł z Magazynu BlueLife