Wykłady teoretyczne, kilka godzin zajęć basenowych, kilka nurkowań w wodach otwartych i hyc – nowo certyfikowany nurek gotowy do podboju podwodnego świata…
autor:
Jacek Biernacki
Staff Instructor
Trainer SDI
Pozostaje wybrać wycieczkę, towarzystwo i jedziemy – rafy, wraki, artefakty, ciekawostki przyrodnicze – wszystko stoi otworem.
Tylko czy na pewno wszystko?
Ukończenie kursu OWD daje przepustkę do podwodnego świata – świata nam obcego, w którym wiele zainteresowań będzie się dopiero rozwijać.
I tutaj naprzeciw wychodzą nam programy specjalizacji nurkowych. Na tym etapie nurkowie najczęściej pytają instruktora, które specjalizacje są najbardziej potrzebne, dają najwięcej korzyści. Moim zdaniem pierwszą, którą powinno się zrobić, jest .
[FMP]Zalety tego gazu opisałem w poprzednim numerze magazynu. Warto tutaj podkreślić, że ograniczenie azotu w mieszance jest szczególnie przydatne dla nurków niekoniecznie perfekcyjnie panujących nad pływalnością…
Kolejna ważna umiejętność, szlifowana w zasadzie przez całą ścieżkę kariery nurka to doskonała pływalność.
Jest to kurs pozwalający na świadome odczuwanie podwodnego środowiska, wyrabiający umiejętność swobodnego zatrzymania się na dowolnej głębokości.
Dzięki niej nie tylko znacznie poprawi się samopoczucie po nurkowaniu, ale zrobimy też lepsze zdjęcia, nakręcimy ładniejszy film, swobodnie strzelimy bojkę…
Doskonała pływalność to kurs pozwalający na świadome odczuwanie podwodnego środowiska, wyrabiający umiejętność swobodnego zatrzymania się na dowolnej głębokości.
Da też podstawy do opanowania różnych stylów pływania: żabki, żabki wstecznej, helikoptera, różnych modyfikacje kraula, pływania na plecach i wielu, wielu innych, równie przyjemnych zabaw.
Doskonała pływalność jest też niezbędna, by przystąpić do bardziej zaawansowanych szkoleń.
Jeżeli nurek chce podnieść komfort termiczny, bezpieczeństwo nurkowania – warto zastanowić się nad zakupem suchego skafandra i ukończeniem szkolenia Dry Suit Diver.
Wielu instruktorów dodaje tę specjalizację jako gratis do suchego skafandra. Warto jednak przemyśleć, czy na pewno chcemy się szkolić akurat u tego.
Suchy skafander nie tylko ułatwia nurkowanie, ale też znacząco podnosi bezpieczeństwo, np. poprzez możliwość użycia go jako zapasowego źródła wyporu.
Niestety, jak w każdym sprzęcie, są też możliwe awarie. Awarie dość proste do opanowania – ważne, by zostać tego nauczonym.
Wielu nurków kocha nurkowanie w nocy. Świat wygląda wtedy jeszcze bajeczniej – osobiście uwielbiam nurkowa w całkowitej ciemności, kiedy mogę podziwiać przyrodę w świetle księżyca i latarek innych nurków.
Nurkowanie nocne wymaga jednak przestrzegania pewnych zasad, by nie dawać niewłaściwych sygnałów, ba – komunikacja światłem to cały, bardzo pokaźny język… Warto też wziąć pod uwagę możliwość trafienia w miejsce, z którego weszliśmy do wody. Błąkanie się nocą po lesie w poszukiwaniu samochodu to raczej średnia przyjemność. Szczególnie z butlami na plecach.
I tutaj kłania się kolejna umiejętność: podwodna nawigacja. Z doświadczenia wiem, że nawet zawodowy kartograf może mieć problem z intuicyjnym wykorzystaniem lądowych umiejętności, a sygnałów nawigacyjnych pod wodą jest zdecydowanie więcej niż na lądzie.
Można wykorzystać nie tylko kompas czy charakterystyczne punkty, ale głębokość (orientacja po izobatach) czy kąt padania promieni słonecznych.
Marzeniem wielu nurków jest nurkowanie głębokie. I tutaj specjalizacja Deep Diver daje przedsmak prawdziwych wyzwań. W SDI można do niej przystąpić praktycznie zaraz po kursie OWD – przy obecnej technice, metodyce nauczania, wysokiej jakości sprzęcie.
Dość rozsądna decyzja, szczególnie że wiele atrakcyjnych obiektów znajduje się nieco głębiej niż podstawowe 18 metrów… a uprawnienia zdobyte w polskich zimnych, ciemnych wodach zdecydowanie dadzą większą odporność psychiczną niż to samo szkolenie w tropikach.
Po dobrze poprowadzonej specjalizacji Deep wielu nurków decyduje się na bardziej zaawansowane szkolenie z zakresu podstaw nurkowań dekompresyjnych: Advanced Nitrox & Decompression Procedures, czyli kurs pozwalający być i głęboko, i długo, a dekompresja, dzięki zmianom gazów, nie ciągnęła się w nieskończoność. Dla oponentów tego typu nurkowań nadmienię, że nurkowania bezdekompresyjne nie istnieją.
Różnią się tylko czasem tej dekompresji: od kilku minut „safety stopu” po dziesiątki i setki minut na różnych głębokościach.
Bardzo atrakcyjnym celem nurków są wraki. Szczególnie w Polsce, gdzie Zatoka Gdańska i bliskie wody Bałtyku stanowią prawdziwą perełkę w skali światowej. Różnorodność wraków mamy tutaj ogromną: od kutrów, poprzez łodzie podwodne, po potężne okręty wojenne. Zakres głębokości też zadowoli praktycznie każdego: od kilku metrów po 70 m+.
Kurs wrakowy to także wspaniała zabawa. Nauczymy się tu metod poszukiwania wraku, wycinania z żyłek, sieci (ilu z Was uwierzy, że w ślepej masce, zawinięty niczym w kokon, nurek wycina się w 1-2 minuty?) podstaw kartowania, planowania gazów, poręczowania i wielu innych przydatnych umiejętności. SDI oferuje ten kurs w dwóch wersjach: bez penetracji i z penetracją częściową w zakresie widzialnego światła. Jest też szkolenie pełnej penetracji, ale to już bardzo wymagający kurs „techniczny” w standardach TDI.
Od kilku lat ogromną popularnością cieszy się specjalizacja Sidemount Diver – konfiguracja spopularyzowana przez Steve’a Bogaertsa, a rozwijana przez takie postacie świata nurkowego jak Steve Martin czy nasz polski wirtuoz – Tomek „Michur” Michura.
Swój rodowód sidemount ma w niskich, często ciasnych jaskiniach, gdzie strop nie pozwalał na montowanie butli na plecach, a profil jaskini często wymuszał przeciskanie się z butlami trzymanymi w rękach – czyli szybkie przejście na nomount – trudno osiągalne z butlami na plecach…
Ze względu na dużą frajdę, jaką daje nurkowanie sidemount, wielu nurków zaczęło się „przesiadać” na ten styl. Powstało wiele technik, producenci oferują ogromne spectrum uprzęży i systemów. Sidemount daje też możliwość nurkowania dla osób słabszych, chcących odciążyć kręgosłup – w mojej ocenie to znakomita opcja nowej zabawy i poszerzania horyzontów.
Jak zapewne zauważyliście, wszystkie powyższe specjalizacje ukierunkowane są na „ja”. Są też szkolenia ukierunkowane na „partner” – szkolenia bardzo ciekawe, dynamiczne, a niestety traktowane przez nurków po macoszemu.
Mam tu na myśli kursy z udzielania pomocy: CPR, pomoc tlenową, obsługę defibrylatorów, pierwszą pomoc, kurs Rescue Diver. Nurkowanie niesie za sobą wiele zagrożeń niespotykanych w codziennym życiu. Nosimy ciężkie butle, chodzimy po śliskim pokładzie łodzi, możemy się przegrzać, wychłodzić, skręcić nogę… że o typowych urazach nurkowych nie wspomnę.
Dodatkowo te nasze zabawy często nachodzą nas w lesie, z dala od siedzib ludzkich czy nawet utwardzonej drogi. Jeżeli grupa nurków nie zadba o nabycie umiejętności ratowania poszkodowanego partnera, nie bardzo rozumiem, jak ktokolwiek w takiej grupie może liczyć na realną, optymalną, adekwatną do urazu pomoc? A kurs rescue jest nie tylko pożyteczny, ale i – dzięki liczbie symulowanych akcji – bardzo dynamiczny, pełen świetnej zabawy.
Zakres szkoleń oferowanych przez federacje jest ogromny. Wymieniłem kilka ważniejszych, każdy jednak może znaleźć coś dla siebie: od specjalizacji federacyjnych, po autorskie różnych wyspecjalizowanych instruktorów.
Można nauczyć się nurkować w silnym prądzie, chronić rafy, nurkować z rekinami czy… wyławiać piłki przy polach golfowych. Ostatnie brzmi może dziwnie, ale pokazuje, jak szeroki jest wachlarz szkoleń oraz że są miejsca, w których ludzie mają z tego niezłe źródło dochodu.
[/FMP]