Nadeszła pora, by udać się w głąb Wielkiego Południowego Lądu na czerwone, spalone słońcem ziemie środka kontynentu.
Dla wielu to właśnie kwintesencja Australii – bezkresne, smagane gorącym wiatrem, praktycznie niezamieszkałe równiny, gdzieniegdzie upstrzone starymi, mocno już zdenudowanymi formacjami górskimi i fantastycznymi rzeźbami skalnymi.
Mimo że są to tereny głównie pustynne i półpustynne, porasta je zaskakująco dużo najróżniejszych gatunków roślin. Żyje tu także wiele ciekawych i niespotykanych nigdzie indziej na świecie zwierząt. Jest to kraina, gdzie przed tysiącami lat powstały aborygeńskie mity o stworzeniu świata w Czasie Snu, pełna świętych miejsc i zamieszkana przez duchy przodków. Witajcie w Czerwonym Środku – gorącym sercu Australii!
Głównym i właściwie jedynym znaczącym ośrodkiem pustynnego wnętrza kraju jest leżące w samym centrum kontynentu niewielkie Alice Springs. Liczące niespełna 30 tys. mieszkańców miasto pełni rolę głównej bazy wypadowej dla przybywających tu turystów pragnących odwiedzić rejon. Miasteczko leży w połowie długości szosy Stuart Highway, łączącej Adelajdę na południu z Darwin na północy.
[sam_pro id=”1_10″ codes=”true”]
Znajduje się tu również stacja transaustralijskiej kolei Ghan oraz krajowe lotnisko łączące Alice (czyli „Alicję”, jak zwą je pieszczotliwie Australijczycy) z resztą kraju. Miasto powstało w 2. połowie XIX w. jako stacja przekaźnikowa telegrafu biegnącego przez kontynent. Po odkryciu złota w okolicy miejscowości przybyło tu więcej wszelkiej maści europejskich imigrantów, którzy, osiedlając się, przyczynili się do dalszego rozwoju osady. Imienia miasteczku użyczyła żona Poczmistrza Generalnego Południowej Australii sir Charles’a Todda.
[sam_pro id=”1_11″ codes=”true”]
Nazwiskiem tego ostatniego nazwano pobliską rzekę, a właściwie jej wyschnięte piaszczyste koryto tylko sporadycznie napełniające się wodą po wyjątkowo silnych opadach deszczu. Warto też wspomnieć, że Alice Springs zamieszkuje wyjątkowo duża populacja Aborygenów, którzy, niestety, nie przysparzają temu miejscu uroku. Wylegają oni całymi rodzinami na trawniki w centrum miasta, zachowują się głośno, często są pod wpływem alkoholu i środków odurzających, wyglądają niechlujnie. Współczynnik przestępczości w ich grupie jest bardzo wysoki. Dopiero tu, w Alice, widać ogromną przepaść cywilizacyjną pomiędzy białą populacją Australii, a jej czarną rdzenną ludnością. To jest jednak temat na zupełnie inny artykuł…
Alice Springs widziane z Anzac Hill, fot. Łukasz Bartosik